Rezurekcja epickiego PBF jakim był Bleach Revolution
- Przypomnij sobie kim jesteś, jesteś pierdolonym łowcą demonów. - Bogen był wyraźnie zawiedziony efektami ich małego wyzwania. - Ech... daje ci czas do północy, bo jak się nie opanujesz to wszystkich pozabijasz. Jeśli nie zdążysz to nie nacieszysz się zbyt długo nowymi mocami. - Staruszek podciągnął rękawy do góry i przyjął pozycje obronną. - Zaczynaj...
//Twój Fullbring nie jest jeszcze gotowy, bo jest bardzo oporny Poza tym walka trwa za krótko, jak ogarniesz o co chodzi to mogę ci to uznać już w następnym poście. Tak FOR THE RULEZ.\\
Offline
//Umrzyj zmoro nieczysta... \\
Dante wiedział o co chodzi Bogenowi. Jak na razie jego teatrzyk się sprawdzał i dziadek nabrał się na opętanie. Chyba najwyższy czas go uspokoić bo mu pikawa na zawał wysiądzie.
Fullbringer odchrząknął wyprostował się i poprawił płaszcz.
-Z byka spadłeś, stary? Jestem Synem Spardy! -powiedział dumnie. -Kilka legionów Demonów to za mało by mnie opętać. Skoro Vergilowi udało się poznać tę moc mnie tez się uda! Nie będę od niego gorszy! A potem skopię mu tyłek i pokarzę kto tu się wdał w ojca!
Dante tym razem mocno się skupił i znów zebrał Reiatsu. Przyłożył dłoń do ramienia i śmiertelnie poważnie wypowiedział imię swojej broni.
-Lucifer: Legion poległych Demonów.
W tym spojrzeniu był coś jeszcze. Gdy patrzył w oczy Staruszka jego dusza mówiła: Jestem gotów by pokonać cię... lub zginąć.
Offline
Fulbring chłopaka nagle zniknął, stało się to tak szybko że nawet tego nie zauważył. Bogen stał z ręką przyłożoną do czoła Dantego, skoro mógł tak łatwo poskromić jego zdolności... to raczej nie żartował z tym odebraniem mocy.
- Całe szczęście, już miałem ci przypomnieć że to ty masz panować nad mocą, a nie banda demonów. - Staruszek uśmiechnął się do młodego Fulbringera. - Skoro wykonałem już swoje zadanie, mogę odejść na emeryturę. Jestem już za stary i schorowany na te zabawy w mordowanie demonów. Nadszedł wasz czas. - Kolor ciała Bogena zmienił się na czerwony i powoli przechodził w coraz jaśniejszy odcień aż do białego, wtedy rozpłynął się w powietrzu.
Offline
Dante był pod wrażeniem siły starego Bogena. Dezaktywował nowy poziom jego Fullbringu zanim jeszcze Dante zdążył zobaczyć jak wygląda. Mimo to Syn Spardy był świadom swych nowych mocy.
-Dzięki staruszku... Miłej emerytury. -powiedział odchodząc.
Poszedł w przeciwnym kierunku, do którego przybył poszukując obozu Sojuszu Duchowego... znowu.
ZT
Ostatnio edytowany przez Dante (2013-02-07 22:20:12)
Offline
Misaki i Dante dotarli nad brzeg morza. Nie wiem w jaki sposób jest to możliwe, że brzeg morza znajduje się kilka kilometrów od miasta, skoro Sewilla, przynajmniej według mapy, znajduje się w głębi lądu. Widać tworzymy nową, lepszą, alternatywną rzeczywistość. W każdym razie, bądź co bądź, nad tym nieszczęsnym morzem się znaleźli. Misaki lubiła jego szum, chociaż nie widywała wielkich wód zbyt często. W końcu od Paryża na wybrzeże też (!) był dobry kawałek.
-No i co, wciąż nie kojarzysz drogi? - zapytała osłaniając dłonią oczy od słońca i spoglądając w dal na rybackie łodzie.
Offline
Dante wylądował i dezaktywował Ubranie Fullbringu. No jednak latanie to jest coś. A jeszcze latanie w tak przyjemnym towarzystwie jak Misaki to rozkosz porównywalna z Rajem.
Dante jednak znó przybrał pozę znaną z Anime. Usiadł tyłem do morza w mrocznej atmosferze ściskając swe kolana ze wstydu.
-Gorzej... Wczoraj też tu zabłądziłem... -przyznał wstydliwie, pociągając nosem.
Widać jego orientacja w terenie była tak samo skuteczna w przypadku latania jak w przypadku chodzenia: po prostu nie ważne jak, Dante zawsze zabłądzi gdzieś, gdzie w ogóle nie chciał iść. Przygnębiony patrzył na małe mrówki targające na swych pleckach ciężar ziarenek piasku.
Offline
-Jesteś porąbany. - Misaki roześmiała się serdecznie i wesoło, po czym przysiadła obok Dantego. Nie obchodziło ją, jak zostanie przyjęta ta wypowiedź, bo w sumie z jego strony po prostu nie wyobrażała sobie, by mogła zostać przyjęta źle. Ten człowiek jest porąbany, ale to cudnie! - Dlaczego na świecie nie ma więcej ludzi porąbanych! - krzyknęła przed siebie kładąc się na piasku. Po prostu nie mogła powstrzymać się od śmiechu, tak bardzo bawiła ją ta cała sytuacja.
Gdy już przestała chichotać, wzięła głęboki wdech i spojrzała w błękitne, słoneczne niebo. Całkowicie nie obchodziło ją teraz, że się zgubili. To przecież głupota! Ona jest kobietą, zawsze może zapytać o drogę, jeśli uwłaczałoby to dumie Dantego. Teraz nawet zwisało jej i powiewało na nadmorskim wietrze to, kto ją z nim zobaczy.
Offline
Dante uśmiechnął się na ten specyficzny komplement. To prawda miał lekko mówiąc trochę nierówno pod sufitem i szczerze był z tego dumny. Zwykle przez to ludzie go odtrącali i uważali za wariata więc zbyt wiele osób nie znał w swoim życiu. Cieszył się, że Michelle to nie przeszkadza a wręcz uważa to za zaletę.
-Gdyby było nas więcej miałabyś tylu kompanów do wyboru, że dawno byłabyś mężatką, księżniczko. -wytłumaczył kładąc się koło niej na plecach.
Rzeczywiście pogoda byłą piękna. Słonko grzało, morzę szumiało, wiał lekki zefirek. I ten zapach morskiej bryzy... Całkiem miłe miejsce ta plaża.
Po kilku chwilach wstał odbijając się z "sprężynki". Zdjął miecz wbijając go w piasek. Następnie zsunął z ramion płaszcz i podkoszulkę pod spodem. Zdjął buty i wyjął z za pasa pistolety kładąc je na swoim ubraniu.
-Umiesz pływać? -zapytał z tym chytrym błyskiem w oku.
Offline
-Gdyby było was więcej, pewnie w moim guście leżeliby ci nie porąbani. - to też wyrzekła z pewnym rozbawieniem. Gdyby mężczyźni byli tacy jak on, świat wyglądałby całkowicie inaczej, a i ona zostałaby inaczej wychowana. Bo gdyby jej ojciec był szalony, to za wszelką cenę chciałaby mieć przy sobie kogoś, kto szalony nie jest.
Dziewczyna podniosła się, gdy chłopak wstał i patrzyła z zaciekawieniem na jego czynności. Jeszcze bardziej ciekawa była, gdy zrzucił swój płaszcz, a ciekawość sięgnęła szczytu, gdy pozbył się koszulki. Gdyby nie umiała nad sobą panować, pewnie pociekłaby jej ślinka z ust. Jednak umiała, więc dość szybko odwróciła wzrok, bo takie nachalne wpatrywanie się w nagi, umięśniony, posągowo piękny tors mężczyzny jest wysoce niestosowne i nieprzyzwoite.
-Umiem. - ton jej głosu się zmienił, i zamiast wesołości grała w nim niepewność. - Czy to pytanie jest podchwytliwe?
Ostatnio edytowany przez Misaki (2013-02-18 20:50:46)
Offline
Dante wykorzystał zmyślne odwrócenie uwagi Misaki. Tak jak się spodziewał, księżniczka będzie wolała się odwrócić niż zgorszyć przed nim nadmierną łapczywością swego wzroku. Szybkim ruchem łapał ją w talii i przełożył sobie przez ramię. Szybkim krokiem zaczął iść w kierunku wody.
-Podchwytliwe nie. To raczej... -mówił i przerwał wchodząc do wody. Była całkiem w porządku, ani zimna, ani ciepła. W sam raz by wrzucić do niej śliczną pannę! -...mokra sprawa!
Na te słowa wrzucił Michelle do wody czekając aż wyląduje w niej z głośnym pluskiem i zapewne groźbą rychłej śmierci Dantego. Cóż warto było. Chłopak zaniósł się głośnym i radosnym śmiechem kiedy już rzucał dziewczyną w morze. W większej mierze chciał po prostu zrobić jej kawał by trochę się rozerwać i by ona troszkę się zabawiła. Poniekąd też kusiła go wizja widoku mokrego materiału ciężko spoczywającego na jej pełnych, kobiecych kształtach pokrytych aksamitną skórą. Krótkie życie ale ten widok wart jest śmierci!
Offline
-Nie! Nie! Nie! Nie! - zaczęła wykrzykiwać przerzucona przez ramię Dantego. - Puść mnie! Nie rób tego!
Wiedziała, co się święci, bo wrzucenie jej do wody było przecież jedyną myślą, jaka chłopakowi mogła przyjść do głowy. Nigdy jeszcze tak się z nią nie obchodzono! Zupełnie bez jakichkolwiek granic i zahamowań. To jej się w gruncie rzeczy podobało, ale na prawdę nie chciała lądować w wodzie... co nie miało żadnego znaczenia, bo i tak wylądowała.
Wynurzyła się zaraz, głośno łapiąc oddech i w ogóle oddychając ciężko. Spojrzała na Dantego zabójczym wzrokiem. Tak się nie będziemy bawić! Gdyby dało się zabijać wzrokiem, ten chłopak zginąłby na miejscu. Niespodziewanie jej bransoletka zmieniła się w łuk quincy, a dziewczyna wciąż z morderczym wyrazem twarzy wycelowała strzałę w Dantego.
-Nigdy więcej tego nie rób. - powiedziała, a jej głos wręcz ciskał gromy. Już miała wypuścić cięciwę, lecz moment wcześniej skierowała łuk odrobinę do dołu i strzała, zamiast w Dantego, pomknęła tuż nad powierzchnią wody i uderzyła w nią tuż przed chłopakiem wywołując falę, która go ochlapała niemal po sam czubek głowy. Mina dziewczyny zmieniła się diametralnie, bo ta zaczęła chichotać wesoło. Po chwili przeszło jej i już z łagodną twarzą dodała:
-Ale na serio. Nie rób tego więcej.
I teraz jest cała mokra. Dobrze, że nie miała jakiejś misternie układanej fryzury, bo takowa po zmoczeniu wyglądałaby fatalnie, a ze zwykłymi, rozpuszczonymi włosami przynajmniej jest naturalnie. Może lepiej wyglądałaby na mokro mając na sobie suknię z jedwabiu, a nie strój ubogiej wieśniaczki, ale to Dante wybrał właśnie tę chwilę na wrzucenie jej do wody.
Offline
Dante próbował osłonić się przed wodą jednak daremnie. Przyjął falę ze śmiechem czując chłodną ciecz a swoim ciele. Chłopak zaśmiał się głośno, wstrząsnął włosami i przejechał je ręką.
-Taką zabawę to ja rozumiem! -powiedział i chlapnął, za pomocą dłoni wodą na Michelle.
Rzeczywiście, może mokry jedwab oblepiałby ładniej jej ciało ale Dante nie miał na co narzekać. Misaki wyglądała cudownie okryta mokrą tkaniną z wilgotnymi włosami. Sukienka wyglądała na ciężką i sprawiała wrażenie jakby zaraz miała się zsunąć z jej ramion i odsłonić nagie ciało dziewczyny. To jednak pozostanie zapewne w sferze marzeń nisko urodzonego Dantego, który nie liczy się w karuzeli interesów wysokich sfer tego świata.
Taka była prawda że Dante i Misaki pochodzili z dwóch różnych światów. Kiedy ona jako mała dziewczynka ganiała motyle po ogrodach swego domu rodzinnego, on z braćmi podkradał piekarzowi bułki ze straganu i bił się z nimi drewnianymi pałkami imitującymi miecze. Ona spędzała popołudnia uczona przez prywatnych nauczycieli lub na spacerach z innymi bogatymi paniczami chętnymi jej względów. On - starał się wiązać koniec z końcem łapiąc się pracy by przeżyć w tym świecie i pomóc braciom. I mimo tych różnic jak pomiędzy ogniem i wodą, ta dwójka ba się teraz w najlepsze na słonecznej plaży! Los czasem bywa dziwny...
Offline
Niestety, zobaczenie nagiego ciała Misaki w najbliższym czasie Dantemu nie grozi. Chyba, że bez jej wiedzy i zgody, czego na pewno by sobie nie życzyła oraz co mogłoby szybko i skutecznie zakończyć ich znajomość.
Ten chłopak niestety nie zna jej dzieciństwa, bo wcale nie była ona takim dzieckiem, jak on to sobie wyobraża. Bo zamiast łapać motyle w uroczych sukieneczkach zakładała spodnie i pędziła tam, gdzie mali chłopcy uczyli się podstaw fechtunku, aby do nich dołączyć. W przypadku małych dzieci trudno odróżnić chłopca od dziewczynki, szczególnie gdy ta dziewczynka ma włosy ścięte na krótko i nieco podrapaną przez łażenie po drzewach twarz. Owszem, uczyła się w domu, prywatnie, ale nie interesowały jej literatura i sztuka, ale historie wojen i podbojów. Na spacerach z bogatymi paniczami zabiegającymi o jej względy nie bała się pokazywać jaka jest i czego oczekuje, więc wracali do swoich bogatych domów z podkulonymi ogonami, a wytrzymalsi... no cóż, było kilka historii dotyczących tego, ale może lepiej ich nie przytaczać.
Gdy zaczęła dorastać, niestety musiała przyjąć do wiadomości, że jest kobietą i że mężczyzną być nie może, więc aby nie przynosić ojcu wstydu musiała się trochę opanować - względem paniczów i strojów, a także lekcji szermierki i chodzenia po drzewach. Za to na siłę wciskano ją w suknie, a ona, jako istota niezwykle dumna, ale także szanująca rodzinę i nie chcąca zagrozić jej statusowi za żadne skarby świata nie powie przepięknym, ufryzowanym panienkom pachnącym intensywnie perfumami, z którymi odbywa długie, przeraźliwie nudne spacery, że szczerze ich nienawidzi i ma gdzieś, ile kosztowały ich suknie, oraz skąd sprowadziły materiały, a także prawdopodobnie nikt z jej otoczenia nie przekona się, jak bardzo denerwują ją te cudne, ciężkie suknie, które zmuszona jest co dzień nosić. Może właśnie dlatego często wybucha złością, gdyż musi w sobie ją nosić?
-Jesteś wredny. - powiedziała z miną, która zupełnie nie odzwierciedlała jej słów i również zaczęła chlapać go, z tym, że już nie z użyciem strzał i łuku, ale własnych rąk. A w jej głowie już rodził się plan, w jaki sposób wprowadzić tego chłopaka w kręgi osób, z którymi mogłaby spędzać wiele czasu bez jakichkolwiek obiekcji ze strony ojca i innych...
Ostatnio edytowany przez Misaki (2013-02-20 12:47:54)
Offline
Dante odpowiadał na ataki dziewczyny swoimi własnymi. Oczywiście jako "ataki" rozumiemy tę niewinną zabawę jaką toczyli. Chłopak lubił takie zabawne dziewczyny jak Misaki. Zawsze była z nimi masa radości i zabawy a Dante to człowiek nie znoszący nudy. Nawet w towarzystwie pięknych kobiet.
Mówiąc szczerze Dantego ciekawiło życie "pięknych i bogatych" tego świata. Ciekawiło ale średnio pociągało. Typowe księżniczki z jakimi zdarzało mu się spotkać były rozpieszczone i traktowały go w najlepszym przypadku jako chwilową zachciankę. Raz nawet spodobał się 13-letniej szlachciance i przez dwa tygodnie jej ojciec płacił mu za spędzanie czasu z jego córką. Pensja była dobra ale gówniara denerwująca, jedzenie w posiadłości marne i pokojówki jakoś mało uprzejme. To tego te wszystkie maniery... Na obiady dawali mu nowe ciuchy jakie powinien włożyć, miał jeść tak jak oni chcieli i do każdego dania miał zestaw 13 sztućców. Koszmar!!! To wszystko sprawiło, że Dante z dystansem podchodzi do sfer wszystkich i ich przedstawicieli.
Michelle miło go zaskakiwała i lubił jej towarzystwo bardziej niż mieszczańskich ślicznotek wodzących za nim wzrokiem gdy przechodził po ulicy. Dziewczyna miała w sobie grację królewny i jednocześnie ten entuzjazm, który cenił u kobiet. Do tego figurę miała jak grecka bogini a to u Dantego duuuuuuuży plus.
-Taaak. Ja też Cię kocham... -odpowiedział Fullbringer kontynuując chlapanie przyjaciółki.
Offline
W jej domu Dante prawdopodobnie bardzo chętnie by przebywał. Michelle z całą pewnością zapewniłaby go, że pokojówki są śliczniutkie i wszystkie niezwykle uprzejme, za to strasznie kochliwe i nie mógłby się od nich opędzić. Zawsze też znajdzie się jakaś, która nie ma oporów. Oczywiście, niezwykle ciężko byłoby przyjąć go w charakterze gościa, a nieobecność ojca nawet tą trudność wzmaga. Bo jaki mężczyzna odwiedza dom, gdy jako gospodarz pozostaje w nim tylko młoda panna? Jest natomiast dużo posad, które mógłby tam zajmować... ale matko przenajświętsza! O czym ona myśli! Po cóż niby miałaby go mieć na co dzień przy sobie? Przecież przez to tworzyłaby sobie tylko możliwość zakochania się w nim, a do tego nie może dopuścić, choć nie wiem jak by chciała. Trzeba dbać o zdrowie ojca, kompletnie by się załamał, gdyby usłyszał o czymś takim.
-Miłości ci nie wyznawałam. - uśmiechnęła się do niego i chlapnęła go jeszcze raz, po czym porzuciła tą zabawę.
-Jak ja wrócę do domu taka mokra? - martwiła się, ale uśmiech wciąż nie znikał jej z twarzy. W końcu bawiła się świetnie, więc czemu miałaby się smucić?
Offline